poniedziałek, 20 października 2014

I'm back

Po roku, miesiącu i jednym dniu postanowiłam tu wrócić, nie wiem na ile. 
Ciężko mi powiedzieć, czy w ciągu tego czasu spektakularnie dużo się zmieniło. Raczej niekoniecznie. 

Najistotniejsza zmiana to miejsce zamieszkania. Mimo, że kocham Warszawę całym moim serduszkiem i tam zawsze będzie mój dom, to wyjechałam do UK. Rok temu, plan był taki, że powinniśmy być już w Polsce z powrotem, ale jak to często bywa, plan się zmienił i na trochę jeszcze zostaniemy. Miał być kolejny rok i do domu, ale czuję, że posiedzimy tu co najmniej kolejne dwa lata. 

Ostatnie 11 miesięcy spędziłam w Kornwalii, która jest totalnym zaprzeczeniem ogólnie przyjętego wyobrażenia o Wielkiej Brytanii. Nie jest tam ani buro, ani ponuro. W zimę temperatura nie spada poniżej 5°C, śniegu nie ma. Spadł raz, 3 lata temu, około 0,5cm i spowodował paraliż całego regionu. Tęsknię za polskim śniegiem, ale coś za coś - palma w ogródku to standard. Widok na zatokę lub morze też. 

Zimy są tu deszczowe, więc nie trzeba zakładać na siebie tysiąca warstw, wystarczy para Dunlopów, kurtka przeciwdeszczowa i parasolka, easy. Przestałam się tu ubierać 'na cebulkę'. Zimą w Warszawie, jeśli poruszasz się na pieszo i od święta komunikacją miejską (drogo, wiadomo), pięć-sześć warstw to standard. Dwie pary rękawiczek czy skarpet nikogo nie dziwią. Tu, jeśli masz na sobie bluzkę, sweter, płaszcz i czapkę, to znaczy, że jest piździawa. Zresztą oni przeginają w drugą stronę i potrafią chodzić w japonkach lub sandałach cały rok.

Nigdy nie spodziewałam się, że w Kornwalii są tak przepiękne plaże! To mnie najbardziej tu urzekło w tym miejscu. Spędzanie wolnych dni nad wodą to oczywista oczywistość, a każdy, kto mieszka w Kornwalii surfuje. Były takie momenty, szczególnie w lato, kiedy czułam się,  jakbym była na niekończących się wakacjach. Aby nie być gołosłowną dorzucam kilka instafotek:















W lato dorobiłam się wspaniałej, surferskiej opalenizny, z której powinnam podobno być dumna :)


Jeśli chodzi o ludzi, Kornwalia jest podobno najbardziej wyluzowaną częścią Anglii i tu się w stu procentach zgadzam. Nigdzie się nie spieszą, każdy jest bezproblemowy, uśmiechnięty i miły. To była jedna z rzeczy, na które od początku zwróciłam uwagę. Niestety, ale Polska przyzwyczaiła mnie do wszechobecnego chamstwa. Przykro mi o tym mówić, ale taka jest prawda. Polacy z reguły są nieuprzejmi, wiecznie niezadowoleni i narzekają na wszystko. Widzę to szczególnie teraz kiedy jadę 'na wakacje' do Warszawy. 

To, co się nie zmieniło przez ten czas, to moja rodzina i przyjaciele. Przeprowadzka i powroty tylko umocniły mnie w przekonaniu, że otacza mnie grupa wspaniałych, dobrych i kochających ludzi, za co jestem zajebiście wdzięczna, bo dzięki nim wracam tu za każdym razem z naładowanymi do pełna bateriami.

Miesiąc temu przeniosłam się do Bristolu. Fajnie było na dzikim południu, nie powiem, ale brakowało mi dużego miasta. Na razie jestem na etapie poznawczym, ale już wiem, że bardzo polubię to miejsce. Mamy też nowe (!) mieszkanie, więc od jakiegoś czasu wybitnie interesuję się dekoracją wnętrz, co pewnie zaowocuje kolejnym wpisem. Aktualnie ładne meble, dodatki i kwiatki jarają mnie bardziej niż moda.